Time flies - to zdanie przeszło mi przez myśl, gdy siadałem dziś do tego tekstu. Wydawało mi...
Super Bowl LI – według mnie najważniejsze
Przeczytaj
Nie pamiętam tak słabego Super Bowl pod kątem reklamowym, a jak wiecie, na blogu piszę o tym aspekcie finału każdego roku. Już po kreacjach wypuszczonych przed weekendem czułem, że to nie będzie “święto reklamy”, jak często nazywa się finał rozgrywek NFL w USA. Po cichu liczyłem jednak, że kilka marek najlepsze zachowało na koniec, czyli na premierę w trakcie meczu. Nic bardziej mylnego. Zapowiadano powrót do humoru, jednak osobiście nigdzie się go nie dopatrzyłem. Ja wiem, że amerykański dowcip jest wyjątkowo specyficzny, jednak tegoroczny przegląd reklam był dla mnie prawdziwą drogą przez mękę. Większość kampanii oglądałem zażenowany, drapiąc się po głowie i szukając wyjaśnienia dla wydawania ok. 5 mln dolarów na coś tak kiepskiego. Pomimo tego wytrwałem do końca, obejrzałem, co było do obejrzenia. Wybrałem małą garstkę reklam, które w tym roku zwróciły moją uwagę. Podsumowując krótko to, co marki przygotowały w tym roku, powiedziałbym, go home Super Bowl Ads, you are drunk!
Doceniam przede wszystkim za szpilkę wbitą Verizonowi oraz za humor, nieco przerażający, bo przecież nikt nie spodziewa się tego, by kiedykolwiek w przyszłości maszyny (tu nazywane kolegami z pracy) miały się z nas śmiać. Natomiast w kwestii skutecznego doradzania poprzez złożoną analizę danych nieustrukturyzowanych, może być dokładnie tak, jak na reklamie Sprintu.
Według mnie najbardziej brawurowa, ale i najciekawsza kampania tegorocznego finału. Godna docenienia ze względu na świetny scenariusz i kwestie wypowiadane przez bohaterów. Trudno nie zauważyć drogiej obsady i licznych gwiazd, jak i Jeffa Bezosa, CEO Amazona, w roli aktora. Od strony technicznej – bardzo dobrze pokazany produkt i jego główna funkcjonalność – bezproblemowa komunikacja głosowa z Amazon Echo.
Ogromny plus dla Stella Artois za poświęcenie tak drogiego czasu antenowego na kampanię społeczną, ponowne zatrudnienie Matta Damona i nawiązanie do ważnego społecznie problemu – to wyjątek w tegorocznym line’upie reklam na Super Bowl. Minus za nazywanie, po raz kolejny, szklanki do piwa chalice, co w luźnym tłumaczeniu oznacza kieliszek. Kto pije piwo z kieliszka?!
W moim przekonaniu to najlepsza reklama tegorocznej edycji Super Bowl. Dostarcza największej dawki emocji poprzez to, że oparta jest na faktach i opowiada prawdziwą historię paraolimpijki Lauren Woolstencroft, ośmiokrotnej złotej medalistki Igrzysk Paraolimpijskich. Trafione w punkt, szczególnie w czasach, gdy w przekazie marek, rządów i mediów tak bardzo poszukiwana i pożądana jest autentyczność.
Druga tegoroczna kreacja Toyoty podczas SB w trendzie #SocialInclusion, również należy do grupy tych ciekawszych.
To by było na tyle w tym roku. Mam nadzieję, że w 2019 mój wpis nt. największego “święta” reklamy będzie bardziej optymistyczny. Jeśli chcielibyście porównać tegoroczne kampanie z tymi z lat ubiegłych, poniżej załączam linki do moich podsumowań: