4 lata temu pisałem na blogu o Abercrombie & Fitch w kontekście marki, angażującej w udany...
Gdy w określeniu “Lovebrand” zaczyna brakować “love”
Przeczytaj
Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, blog zmienił swoje (nie tylko) wizualne oblicze. Choć powodów było kilka, m.in. to, że poprzedni szablon nie należał do najbardziej posłusznych, to o gruntownych zmianach zdecydował tak naprawdę jeden czynnik. Otrzymywałem dużo opinii, że ostatnia wersja, a szczególnie jej strona główna, nie pozwalała na proste i szybkie odnajdywanie oraz przeglądanie starszych tekstów. Można więc powiedzieć, że blog przestał spełniać swoją nadrzędną funkcję – nie dostarczał wiedzy w należyty sposób, a setki artykułów zwyczajnie leżało cyfrowym odłogiem. Rzecz dla mnie nie do zaakceptowania.
Proces projektowania nowego wyglądu bloga został podporządkowany dwóm założeniom – maksymalnej przejrzystości oraz jego finalnej użyteczności. Bazując na ilości otrzymanych zewsząd opinii, jak choćby kilkadziesiąt maili z Waszymi spostrzeżeniami i wrażeniami (byłem w pozytywnym szoku widząc, jak pogłębione były niektóre z nich!) mogę stwierdzić, że wraz z ekipą tworzącą, założony cel osiągnęliśmy w 100%.
Na co więc, oprócz pełnego dostosowania bloga do czytania na urządzeniach mobilnych (sprawdźcie!) oraz wspomnianej wcześniej przejrzystości i lepszej nawigacji, warto zwrócić uwagę?
Tak, świadomie promuję to narzędzie. Uważam, że przy posiadaniu w sobie przynajmniej minimum konsekwencji, jego zalety i prostota są nie do przecenienia. Ja sam zauważam, jak często zdarza mi się natrafić na artykuł, którego w danej chwili nie mogę przeczytać. Pocket plus nawyk jego systematycznego przeglądania gwarantują mi jedno: nigdy nie zapominam o tym, by wrócić do treści, które wcześniej mnie zainteresowały. Nie musicie więc czytać nowych tekstów od razu. Zachowajcie je sobie i wróćcie, gdy znajdziecie na to czas. Zresztą, i tak już to robicie, co widzę w ilościach wejść na bloga właśnie z “zachomikować” w Pockecie :). Możliwość dodania tekstu “na później” dostępna jest w trzech miejscach bloga: na stronie głównej, w każdym tekście, a także w wynikach wyszukiwarki.
To krótkie treści na stronie głównej, które nie posiadają zdjęcia w tle. Zbyt krótkie na osobny tekst, zbyt ważne lub ciekawe, by o nich nie wspomnieć. Warto je śledzić (a nawet “pocketować”), bo to także miejsce linkowania do istotnych, a czasem trudnych do znalezienia badań, raportów, realizacji.
Wskaźnik, który oznaczony jest ikoną, przypominającą wykres EKG. Określa zainteresowanie danym tekstem, mierzone ilością jego udostępnień w sieci, nie wliczając w to “zachowań” do Pocketa. Popularność tekstu na konkretnej platformie można natomiast sprawdzić, najeżdżając na wspomnianą wcześniej ikonę. Social Trend to przede wszystkim element z kategorii “ciekawostki”. Trudno bowiem o porównywanie dwóch tekstów na podstawie jedynie tego wskaźnika. Każdy tekst jest przecież inny. A tak w ogóle, to nie warto porównywać. Zarówno pisząc, jak i tworząc cokolwiek. Porównywanie (się) prowadzi do powstawania rzeczy podobnych i wtórnych. A przecież nie o to chodzi i nie mam tu na myśli wyłącznie tworzenia bloga.
Jeśli pozwalasz przeglądarce na przechowywanie ciasteczek, wchodząc na bloga, na stronie głównej zobaczysz, które teksty już czytałeś, a które dopiero czekają na swoją kolej. Na każdym “kafelku” znajdziesz bowiem informację “Przeczytaj” lub “Przeczytany”.
Standard, ale istotny. Ważne narzędzie dla poszukujących konkretnych treści na dany temat. Teraz znacznie lepsza, a przede wszystkim bardziej widoczna. Oczywiście każdy wynik wyszukiwania można skonsumować od razu lub schować do “Pocketa”. Na później.
Kilka zmian oraz funkcjonalnych ułatwień pojawiło się także w obszarze samych tekstów.
W górnej części wpisu znalazł się pasek postępu – dla osób, lubiących znać swoje aktualne położenie :).
Po zaznaczeniu jakiegokolwiek fragmentu tekstu, pojawia się dymek, pozwalający na wysłanie tweeta z daną treścią, opublikowanie jej na Linkedin lub przesłanie na wskazany adres mailowy. Korzystajcie do woli.
Sekcja udostępnień w serwisach społecznych przesunięta została do bocznej części wpisu i (mam nadzieję) nienachalnie podąża za czytelnikiem. BTW jeśli preferujesz krótkie linki do artykułów lub akurat takich potrzebujesz, znajdziesz je na dole każdego z nich. To ułatwienie stworzyliśmy m.in. z myślą o użytkownikach Twittera.
Tagi we wpisie wpływają na “Powiązane Artykuły”, pojawiające się na dole każdego tekstu. Jeśli szukasz podobnej tematyki, już wiesz, gdzie znajdziesz ją równie szybko, jak poprzez wyszukiwarkę. Nic nowego, lecz w poprzedniej wersji bloga, tagi nie funkcjonowały w ten sposób. PS. Nadal dodaję grafiki do wcześniejszych wpisów. Ich liczba (1000+) ma wpływ na tempo tego procesu.
Uproszczeniu uległ też sposób zapisywania się do newslettera. W jego merytorycznym obrębie także następują zmiany, ale więcej dowiecie się w chwili, gdy się dopiszecie. Tak po prostu :).
Autorów całego projektu poznacie, klikając w link w stopce bloga. Trudno byłoby mi Ich z tego miejsca nie polecić, jestem bowiem maksymalnie zadowolony z finalnego wyglądu i sposobu działania mojego bloga. Jako świetną ciekawostkę załączam Ich infografikę, przedstawiającą podejście Twórców do tematu zmian na Mediafeed, który opublikowali na swoim koncie Behance. Myślę, że warto.
Jeśli macie swoje spostrzeżenia nt. projektu mojego bloga, jak i samego podejścia do tego, czym jest ten blog w chwili obecnej – piszcie śmiało. Zarówno tutaj, jak i na mojego maila adam@mediafeed.pl. Dzięki serdeczne.