Każdego roku na blogu publikuję swoje spostrzeżenia, związane z reklamami, przygotowywanymi specjalnie...
Reklamowy aspekt Super Bowl 2016
Przeczytaj
Zapoznając się ze spotami firm, które zdecydowały się na ich premierę tuż przed tegorocznym finałem Super Bowl (uczyniła tak znacząca ich większość) miałem niemałe obawy. Wiązały się one z tym, że automatycznie równałem je do realizacji przedstawionych w minionym roku i każdorazowo czułem, że tym razem poziom może być niższy, że niewiele mnie zaskoczy. Tak też się stało. Obejrzałem wszystkie reklamy, które wyemitowano ubiegłej nocy podczas finału w Nowym Jorku, jak i te z roku poprzedniego. Zupełnie inne doznania, jakby ciekawiej, bardziej zróżnicowane koncepcje, nawet technologię i media społecznościowe wykorzystywano w roku 2013 bardziej, ciekawiej, lepiej. Dwa lata temu prym wiodło niestandardowe wykorzystanie Shazama. Rok temu naczelnym trendem wśród reklamodawców był Twitter i hashtagi, których użycie miało podkreślać nadrzędną ideę marki. Wczoraj nie było inaczej. Także skupiono się na hashtagach. Zdecydowało się na to aż 57% firm reklamujących się podczas finału). Zdecydowanie innym pytaniem pozostaje to “jak?” (i “czy?”) ich wykorzystanie przekłada się na zysk dla marki, np. na szerszą ekspozycję w internecie podczas wydarzenia.
Fakt, rok temu zapanowała ciemność na stadionie w Nowym Orleanie – to dało solidną podstawę dla kreatywnych teamów, by marka, dla której pracują znalazła się na ustach wszystkich. Zyskały m.in. Tide, Oreo i kilka mniejszych firm, będących bacznymi obserwatorami finału. Nie oszukujmy się jednak. To, że podczas meczu nie zgasło światło lub nie nastała inna niespodziewana okoliczność nie oznacza, że od korporacji, które na stół kładą 4 miliony dolarów za 30 sekund, dokładając krocie za twarze celebrytów w reklamie (Arnold Schwarzeneger za udział w spocie Bud Light otrzymał 3 mln $) nie można oczekiwać więcej. Liczyłem na więcej, ale tego nie dostałem. Może za rok.
Niezniechęcony tym faktem postanowiłem jednak poszukać realizacji, które wybijały się na tle tegorocznej karuzeli reklam. Poniżej przedstawiam więc własne zestawienie 10 spotów, które w tym roku zrobiły na mnie największe wrażenie.
Moim zdaniem, najlepsza reklama tegorocznej imprezy. Jako jedna z niewielu nie wzbudza kontrowersji, nie razi naciąganym humorem lub przesadną abstrakcją. Bo nie musi. Niesie za to silny i prawdziwy przekaz, dotyczący nowych technologii oraz ich miejsca w naszym społeczeństwie. Mocno nacechowana tym, w co wierzy i co promuje jej założyciel – Bill Gates.
Po AXE spodziewałem się nagich torsów, skąpo odzianych niewiast i obłoków rozpylanego dezodorantu (o ich zapachu nie wspominam, choć często mylę je z zapachem odświeżaczy powietrza). W jakże inne nuty tym razem uderzyła marka. Aż trudno uwierzyć, że to właśnie AXE wyszło z taką komunikacją. Jedna z bardziej zwracających reklam tegorocznego Super Bowl.
Świetnie opowiedziana historia. Przypomina mi najlepsze sceny pościgów, żywcem wyciągnięte z filmów o Agencie 007. Wspaniale nakręcona, zakręcona, z udziałem charyzmatycznych aktorów. Nie zgodzę się tylko z hasłem przewodnim: “It’s good to be bad” :)
Za świetny, nietypowy pomysł i jego bardzo dobrą egzekucję.
Za to, że kilka dni wcześniej przez 8 minut stałem na mrozie z telefonem w dłoni przyglądając się temu, co z pamiętnego skoku Felixa Baumgartnera zapamiętało oko kamer Go Pro. Reklama poniżej to jedynie przystawka. Danie główne rozpoczyna się tutaj.
Historia, której nie da się nie lubić. Opowieść o Derricku Colemanie (zawodniku Seattle, drużyny, która wygrała tegoroczny Superbowl), który pomimo problemów ze słuchem zdołał przezwyciężyć swoje problemy i dziś gra w najlepszej drużynie zawodowej ligi NFL. Świetny timing i koncept Duracella.
Potęga przyjaźni, która jeszcze przed premierą podczas Super Bowl zdobyła popularność mierzoną 32 milionami wyświetleń.
Coś innego. Spot, którego celem jest dawanie, a nie tylko promocja. Obecność U2 w reklamie niemal zawsze wiąże się z działaniami na rzecz innych, nie inaczej jest w tym przypadku. Przez 24 godziny od premiery reklamy nowy singiel “Invisible” popularnej grupy można było pobierać za darmo z iTunes. Każde pobranie utworu oznaczało jednocześnie wpłatę 1$ na rzecz walki z AIDS.
Pozytywne nawiązanie i ukłon do klientów, pamiętających lata 80 oraz postacie, które w tamtym okresie zdominowały masową kulturę. Reklamę można traktować jako białą chustkę, którą RadioShack macha swojej przeszłości.
Po teaserze reklamy tej marki spodziewałem się nawiązania do popularnych w 2013 zjawisk (pamiętny “Twerking”). Na szczęście, agencja BBDO z Nowego Jorku postarała się bardziej, dostarczając nam historię na modłę gangsterskiego filmu, którego najlepszym elementem wbrew pozorom nie jest sam twist, a wiarygodność mafijnego bossa, opowiadającego, “co zamierza zrobić” z żółtym bohaterem.
Skoro ten rok wydał mi się gorszy w kwestii reklam stworzonych specjalnie na finał Super Bowl, na koniec pozostaje mi wyjątkowo pozytywny akcent: Za rok będzie lepiej! :)
Pamiętajcie o newsletterze, jeśli nie chcecie pominąć kolejnego tekstu na Mediafeed.