Popularny dziennik The Telegraph stwierdził, że Emoji to najszybciej rozwijający się język w historii. Można dostrzec wiele prawdy w tym spostrzeżeniu, mając na uwadze, jak łatwo przeniknął on do naszej codzienności i jak często korzystamy z pomocy komunikacji obrazkowej. Do używania emoji przyznaje się blisko 92% internautów (zob. wyniki badania poniżej), co stanowi świetne poparcie tezy dziennikarzy brytyjskiej gazety i daje dowód dynamicznej zmiany w obrębie naszej komunikacji.
W ostatnim czasie wpadło mi w ręce najlepsze, jakie do tej pory miałem okazję czytać, a zarazem bardzo świeże opracowanie nt. wykorzystywania popularnych emotikon. Jego autorem jest firma Emogi. Mam przeczucie, że to pierwsze tak kompleksowe badanie, dlatego polecam Wam je podwójnie (trzeba zostawić swoje dane).
Raport dostarcza wielu istotnych informacji (przydatnych również z perspektywy marketera) i odpowiedzi na popularne pytania, włącznie z tym, dotyczącym celów i powodów (nad)używania emoji. Okazują się być one bardzo oczywiste – kultura obrazkowa pomaga nam w codziennej komunikacji, ułatwia ekspresję i przyspiesza wymianę informacji. Choć mnie samemu wydawało się, że potrafię odczytywać przekaz zapisany w obrazkowy sposób, test w artykule na The Drum rozwiał moje wątpliwości. Umiem naprawdę niewiele. Nie zmienia to jednak faktu, że warto o tym trendzie wiedzieć więcej, by nie traktować emoji jedynie w kategorii zabawnych obrazków, przesyłanych sobie wyłącznie przez młode pokolenie. To nie do końca prawda.
Jak wielu z nas korzysta więc z emoji?
Wielu. Niektórzy z nas rzadziej, inni nieustannie. Według badania Emogi liczba korzystających z komunikacji obrazkowej oscyluje wokół 92%.
Jakie są główne powody ich wykorzystywania?
Emoji to dla nas przede wszystkim sposób na bycie lepiej zrozumianym oraz możliwość nawiązania głębszej relacji z drugą stroną. Poza tym, komunikacja obrazkowa jest dużo łatwiejsza, szybsza i często lepiej wyraża to, co musielibyśmy znacznie dłużej opisywać słowami. Popularny zwrot “Obraz wart jest więcej niż tysiąc słów” trafnie określa nasz stosunek do bieżącej kultury komunikacji i samego zjawiska emoji.
Nadmieniłem wcześniej o zmianach w obrębie naszej komunikacji, prawda? Zapomnijcie więc o popularnym, a przez wielu bardzo nielubianym, akronimie LOL (Laughing Out Loud – śmieję się na głos), ponieważ on również odchodzi w niepamięć. W ten sposób już się nie śmiejemy:
Emoji wpływają na zmiany, zachodzące w obrębie naszego języka. Rzecz jasna głównie tego pisanego, używanego w internecie i komunikacji mobilnej. Piszemy coraz krócej i szybciej. Bo tak nam wygodniej, bo to dla nas oszczędność czasu. Skrócenie komunikatów oznacza dla nas również przyspieszenie procesu komunikacji z drugą osobą. To przyspieszenie i upraszczanie wygląda tak:
Skoro zmienia się sposób naszej komunikacji, dlaczego zmianom nie miałby podlegać język wykorzystywany w reklamie (a nawet w polityce)? W ostatnim czasie wspieranie się elementami emoji w kampaniach marketingowych stanowi bardzo popularną taktykę wielu marek. Nie dzieje się to bez przyczyny – reklamy z ich użyciem mają bardzo pozytywny odbiór wśród klientów. Emocje związane z nimi najczęściej można określić jako pozytywne lub bardzo pozytywne:
Kolejne dane jeszcze bardziej powinny spodobać się marketerom. Z badania wynika, że użytkownicy, którzy na interaktywną reklamę marki reagują użyciem emoji o pozytywnym wydźwięku, są jednocześnie najbliżej zakupu/dalszej rekomendacji reklamowanego produktu.
W tym miejscu nie mogło zabraknąć przykładów kampanii, które w ciekawy sposób wykorzystują emoji. Przeglądając poniższe realizacje szybko zauważycie, jak wiele przestrzeni do nieszablonowych działań oferuje komunikacja obrazkowa. Co ciekawe, organizacje pożytku publicznego oraz inicjatorzy akcji społecznych sięgają po emoji równie często co globalne marki.
W mojej opinii jedna z najlepszych realizacji adaptujących emoji. Jej pomysłowość nie umknęła również członkom jury festiwalu w Cannes. Realizacja zdobyła srebro, a było to w roku ubiegłym.
Czy może być coś lepszego od zamawiania pizzy sms-em? Tak. Zamawianie pizzy jednym emoji (po zarejestrowaniu się na stronie i podłączeniu konta Twitter). Domino’s za ten osobliwy system zamawiania otrzymało w tym roku nagrodę Titanium Grand Prix w Cannes.
W podstawowym zestawie emoji dostępnych jest aż 17 obrazków zwierząt zagrożonych wyginięciem. W ten wyjątkowy sposób WWF zwróciło uwagę na problem gatunków, które wkrótce mogą przestać istnieć. W jaki sposób użytkownicy mogą pomóc w ich ochronie? Zobaczcie case study:
Kampania społeczna skierowana do najmłodszej części społeczeństwa, najszybciej dekodującej treści w formie emoji. Bardzo udana, bardzo głośna, komentowana w mediach na całym świecie. Ja niestety musiałem poczekać na jej wyjaśnienie, gdyż napotkałem pewne problemy z odczytaniem. Widać, forma przekazu idealnie dobrana do charakteru odbiorcy.
Oreo postanowiło przy użyciu emoji zacieśniać więzi rodzinne w Chinach.
Linie lotnicze z Norwegii sprytnie wykorzystały fakt, że linki w opisach zdjęć na Instagramie są nieklikalne. W związku z tym, obserwujący musieli najpierw odczytać poprawnie zapis w emoji na zdjęciach lokalnych celebrytów, a następnie wpisać poprawny adres w wyszukiwarce, by następnie… wylądować na stronie Norwegian (finał akcji akurat nieco rozczarowujący według mnie).
Bankowy kod PIN byłby znacznie skuteczniejszy, gdyby składał się z emoji? Podobno.
Chevrolet podczas premiery nowego modelu Cruze (główna grupa użytkowników to osoby młode) opublikował osobliwą notkę prasową na ten temat. Dokładnie taką:
(Kto odczyta w całości, bez podpowiedzi z internetu?).
Jak się okazuje, poprzez emoji można również przekazywać najświeższe informacje sportowe. Póki co, najlepiej robi to popularna w Stanach Zjednoczonych stacja ESPN.
Można również opowiadać o nauce i zmianach, kształtujących otaczający nas świat. Świetnie zrobił to General Electric w swoim cyklu Emoji Science. Bill Nye the Science Guy, popularny amerykański propagator nauki, odegrał w projekcie rolę gospodarza.
Koniec końców poprzez emoji można się również… oświadczyć. Czy będzie to jednak tak wyjątkowa chwila, jak na reklamie Pepsi? Śmiem wątpić.