Akurat dla Plusa na złość (pamiętając moje potyczki z tą firmą) miałem chwilę i stałem w pobliżu...
Plus z kampanią typu copy-paste
Przeczytaj
Od zawsze na blogu pisałem o polskiej ligowej siatkówce w większości w superlatywach. O poziomie sportowym, kibicach, profesjonalizmie włodarzy ligi i klubów. Ale chyba za długo było dobrze, to oczywiście w kontekście podjętej decyzji o zamknięciu ligi.
Czym owe zamknięcie ligi jest? Oczywiście nie jej całkowitym zlikwidowaniem, chociaż taki kierunek rozumowania, niedaleki jest od rzeczywistości. Zamknięcie oznacza to, że z ekstraklasy nie można wypaść, ale też żadna drużyna z niższej ligi rozgrywkowej nie może do elity awansować. W modelowej sytuacji w najwyższej lidze rozgrywkowej w Polsce gra np. 10 zespołów o podobnej sile finansowej, które zaciekle walczą o tytuł Mistrza Polski. Pierwszy nonsens. Będzie tak, że 3-4 drużyny pomiędzy sobą rozegrają walkę o pierwsze trzy miejsca, reszta natomiast będzie grała tzw. ogony, ponieważ nie starczy im budżetu na zbrojenie swojej kadry. To tak na dobry początek.
Zamknięcie ligi, to tak naprawdę odebranie szansy na grę w Ekstraklasie wszystkim klubom, które grają w niższych ligach rozgrywkowych. Po co takie kluby mają więc starać się o pozyskanie sponsorów i pieniądze z budżetów miast? Po to, aby sezon w sezon grać o czapkę śliwek i rozbijać się pomiędzy sobą? Jaką motywacje mają mieć siatkarze, skoro szczytem ich marzeń będzie mistrzostwo pierwszej ligi? Jaką motywacje mają mieć sponsorzy, aby dotować siatkówkę na niższych szczeblach rozgrywek? Jeśli ktoś pomyślał, że stworzy w Polsce ligę na kształt amerykańskiej NBA, to musi się szybko z tego American Dream obudzić, bo na naszej ziemi ten pomysł nie przejdzie. Nie chcę głosić mowy, że to koniec siatkówki w Polsce, bo to nieprawda, ale obawy pewne mieć mogę, choćby z tego powodu, że uwielbiam ten sport i z radością patrzyłem jak fajnie się rozwijał.
Stąd też moje negatywne nastawienie do tego typu dużych zmian. Postrzegam ten ruch jako typową zagrywkę mającą na celu napełnianie portfeli najzamożniejszych, kilka ekip z mniejszymi funduszami musi się znaleźć, by stanowiły tło. Propozycja zamknięcia ligi jest słabiutkim posunięciem, jest ogrodzeniem pastwiska drutem kolczastym, tak by na jego środku pasły się jedynie najdorodniejsze sztuki, dzieląc pomiędzy siebie przeżuwaną trawę. Ucierpi na tym cała dyscyplina. Przede wszystkim kadra, ponieważ nasi najlepsi będą się starzeć, a nowych widać nie będzie, bo będą gromić szkolne drużyny w 1 i 2 lidze. Ucierpią właśnie młodzi siatkarze, którzy zamiast ogrywać się z najlepszymi, będą równać poziomem do wszystkich, których będą mieli wokół siebie. Proszę, niech mi nikt nie mówi nic o drafcie a la NBA, bo po prostu stracę wszelką nadzieję. Poziom sportowy pójdzie w dół. Lepsze drużyny będą naszpikowane gwiazdami, słabsze nie będą miały motywacji by poprawiać swoje umiejętności bo stereotyp 'z gwiazdami zza granicy nie damy rady’ będzie często brał górę, zresztą po co się starać, skoro na mistrzostwo szans nie mamy, a z ligi spaść nie możemy? Będzie nudno. Na meczach samej szpicy możemy spodziewać się 4-5 setów, w spotkaniach 1 z 8 miejscem spodziewajmy się tzw. godziny z prysznicem. Zainteresowanie wokół dyscypliny dzięki takiemu stanowi rzeczy będzie malało, a dzięki transmisjom TV Polsat Sport (o ile pan Kmita nadal będzie chciał je kontynuować) poznamy kolor krzesełek w wielu dużych halach.
Dlaczego tak negatywnie? Bo pomysł zamknięcia ligi jest totalnie wyssany z palca, nastawiony jest na zyski najbogatszych, nie nosi znamion poprawy jakości gry naszych kadrowiczów, nie wnosi nic rozwojowego do dyscypliny. Jak się ma za dużo, to przychodzą do głowy różne pomysły – tak podsumuje rozumowanie ludzi, którzy w taki ciekawy sposób zreformowali i 'zrewolucjonizowali’ rozgrywki najlepszej (obok piłki ręcznej) gry zespołowej w Polsce.