Pomysł był ciekawy, po kilku dniach marka skontaktowała się ponownie z blogerami, przesyłając pełen zestaw materiałów promo oraz małą niespodziankę do wykorzystania w serwisie.

Jak widać, można wygenerować buzz wokół marki niewielkim kosztem. Jednym z takich prostych mechanizmów jest z pewnością właśnie personalizacja przekazu i rozesłanie go do odpowiednich osób. Nie trzeba mówić, że każdy z blogerów, który został wyhaczony przez Citeam, wspomniał o tym w swoich internetowych aktywnościach. Te z kolei po zsumowaniu liczby śledzących i czytających składają się na całkiem pokaźną grupę odbiorców.

O co chodzi?

Dokładnie wczoraj Andrzej Tucholski, ten kulturalny taki jeden bloger, autor jestkultura.pl wypuścił do sieci ebooka dotyczącego biegania dla początkujących. Zapłaciłem tweetem (lub postem na FB), bo to taka fajna wirtualna waluta, otworzyłem i przeczytałem. Zaciekawiło mnie to z wielu powodów, wszystko bowiem, co dotyczy biegania (szczególnie pisane przez innych blogerów) jest dla mnie zajawką, której przeoczyć nie mogę.

Jest też jeden, bardzo fajny powód, dla którego dziś o tym piszę. Z Andrzejem znamy się już jakiś czas i razem przygotowywaliśmy Go do pierwszych treningów. Jako że trochę już w życiu kilometrów przebiegłem, z chęcią radziłem Andrzejowi od czego zacząć i jak się prowadzić, by szybko nie zawiesić butów na kołku (Andrzej, tych Reeboków to i tak Ci nie wybaczę!).

Bieganie to lifestyle i determinacja 

Z bieganiem, a raczej z rozpoczynaniem biegania jest tak, że bez odpowiedniej motywacji często po kilku przebieżkach nie wracamy do niego. Z natury nie lubimy się męczyć, więc łatwiej jest składać sobie samemu obietnice, że “jutro”, “dziś bolą mnie nogi”, “muszę popracować” itp. U Andrzeja było inaczej. Rozmawialiśmy o bieganiu w zimę, w okresie największych mrozów, wtedy też chłopak trenował. Determinacja była więc duża. No i mamy czerwiec, a On nadal biega. W dodatku, dzieli się tym, czego przez kilka miesięcy zdążył się nauczyć (jesteście w błędzie, jeśli uważacie, że bieganie to prosta czynność). To, co jest w tym wszystkim najfajniejsze, to właśnie ten społecznościowy aspekt.

Andrzej czegoś się nauczył, bieganie zaczyna wychodzić mu coraz lepiej, dzieli się tym, co dla początkujących może być najtrudniejsze no i nadal trenuje.  Czekam, aż staniemy niebawem na starcie jakiegoś dużego biegu, może w Warszawie? (Andrzej?) Warto więc było spędzić trochę godzin na rozmowach i opisywaniu tego, w jaki sposób sam zaczynałem biegać, a było to… 4-5 lat temu.

To podobno o mnie. Trochę to wygląda, jakbym był “nie wiadomo kim” w kwestii biegania, a prawda jest taka, że jestem taki jak TY. Po prostu bardziej mi się kiedyś chciało trenować, niż siedzieć w domu. Think about this!

Bloger to nie “sweter przed monitorem” 

Jak widać, blogerzy nie są biernymi geekami lub też nerdami, którzy siedzą bez przerwy z nosami przed ekranami. Potrafią odejść od komputerów, odłożyć tablety i smartfony, by pójść się trochę zmęczyć. Jest też jeszcze jeden bloger (jeśli to teraz czyta, łapka w górę w komentarzach!), którego “prawie” zmotywowałem do biegania. Piszę “prawie”, bo niestety zabrakło tej tzw. “ostatniej mili”, “wisienki na torcie” lub też kropki nad “i”. Ale wiem, że koleżka o którym mowa niebawem znajdzie czas w swoim napiętym planie tygodnia na kilka kilometrów. Bo przecież mi to obiecałeś, prawda? :)

Andrzejowi gratuluje wytrwałości i umiejętności dzielenia się. Was natomiast zapraszam do pobrania Jego ebooka, bo jest za darmoszkę (Adam Przeździęk approved.) oraz ewentualnych pytań dotyczących biegania. Także chętnie podzielę się tym, czego już zdążyłem się nauczyć : )

Powiązane artykuły

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies.