Niderlandy nie od zawsze były rowerową utopią. W 1970 roku Amsterdam był zatłoczony od pojazdów, które dusiły mieszkańców spalinami. Do tego czasu w tym kraju każdego roku ok. 3 tysięcy osób ginęło w wyniku wypadków samochodowych, głównie dzieci. Punktem zwrotnym był artykuł w gazecie pt. “Stop murdering the children”, słynny protest i happening (na zdjęciu) oraz powstały na tej kanwie cały ruch społeczny. Następstwa oraz długofalowe konsekwencje wdrażania projektów pro rowerowych można w Niderlandach obserwować po dziś dzień. W 2010 w wypadkach samochodowych zginęło 14(sic!) dzieci, to o 97% mniej niż w 1970, gdy zginęło ich ponad 500. Rzecz jasna, kierowcy nie zaczęli nagle jeździć z tak dużą dbałością o dobro pieszych, to efekt konsekwentnego i mądrego ograniczania roli oraz pozycji samochodów w funkcjonowaniu tkanki miejskiej. Przełamywanie hegemonii samochodów wiąże się z odważnymi decyzjami władz, które najlepiej podsumowuje zdanie “If you want people to bike you can’t just make it pleasant to bike. You have to make it a pain to drive”.
Popularność przemieszczania się na rowerach to nie tylko wpisywanie się w coraz silniejszy globalnie trend, to realne korzyści dla społeczeństwa i systemu: spadek otyłości mieszkańców, mniejsze obciążenia dla szpitali, zmniejszenie emisji CO2 pochodzącego z transportu samochodowego, znacznie mniej śmiertelnych wypadków. To główne profity odnotowane w Niderlandach na przestrzeni minionych dekad.
Rzecz jasna, osiągnięcie takiego stanu nie wydarzyło się w ciągu jednej nocy. Transformacja i budowa miast lepszych dla ich mieszkańców wymaga czasu, odważnych decyzji i konsekwencji ponad podziałami w ich realizacji (w tzw. modelu projektów katedralnych). Czasem przyczynkiem do zainicjowania wielkich zmian jest oddolny ruch społeczny, a czasem mądrość odważnych i odpowiedzialnych włodarzy miast, uważnie analizujących to, jak zmienia się świat poza granicami jednego miasta, województwa czy kraju. To wszystko jest ważne, kształtowanie świadomości i odpowiednich postaw jest ważne. Szczególnie, gdy ktoś wmawia nam, że odwożenie dzieci do przedszkola w rowerze cargo jest niebezpieczne i lepiej wybrać samochód.
I choć mówimy o długofalowym procesie, to jest on możliwy do zrealizowania, a przykład Niderlandów – które nie zawsze były krajem tak bardzo rowerowym jak dziś – stanowi mocny dowód na to, że jako społeczeństwo możemy dokonywać pozytywnych i znaczących zmian o silnym wpływie na to, jak funkcjonujemy.
Więcej na ten temat w analizie, którą polecam szczególnie osobom odpowiedzialnym za kształtowanie polityki transportu publicznego w dużych miastach, ale i w mniejszych miejscowościach.