Pandemia uwypukliła i tak gorące współcześnie kwestie, czyli ekologię i bezpieczeństwo w sieci....
“W myśleniu o przyszłości naszej planety potrzebujemy adaptacji podejścia cathedral thinking, a następnie, kolektywnych działań”
Przeczytaj
W świecie napędzanym produktywnością i ciągłym dążeniem do sukcesu, ruch slow living chce oferować alternatywę, która staje się coraz bardziej pociągająca. W obliczu wypalenia zawodowego i presji, by zawsze być „zajętym”, idea świadomego spowolnienia, zwrócenia uwagi na zdrowie psychiczne i cieszenie się prostymi przyjemnościami życia, mocno zyskuje na popularności. Książki, takie jak „How to Do Nothing” Jenny Odell czy „A Year of Nothing” Emmy Gannon, podkreślają, jak ważne jest oderwanie się od obsesji produktywności i powrót do bardziej zrównoważonego stylu życia.
Zjawiska slow living z pewnością nie można analizować jedynie z perspektywy chwilowej mody – bazuje ono na solidnym filarze, którym jest reakcja na realny problem zmęczenia, dotykający wielu z nas. Ruch ten propaguje spędzanie czasu na czynnościach, które nie są ukierunkowane na osiąganie celów, ale na wewnętrzny rozwój i poczucie spełnienia. W jego ramach promuje się m.in. spędzanie czasu na łonie natury, praktykowanie uważności, a nawet nicnierobienie – jak sugeruje popularne ostatnio holenderskie pojęcie „niksen”.
Jednak za tą idylliczną wizją kryje się potencjalna pułapka. Dużo mówi się o tym, że slow living może stać się luksusem dostępnym tylko dla uprzywilejowanych. W końcu, aby pozwolić sobie na „rok nicnierobienia”, jak zrobiła to Emma Gannon, potrzebne są środki finansowe, które dla wielu są poza zasięgiem. Trend ten może zatem przyciągać głównie osoby, które już posiadają pewien poziom komfortu życiowego, co stawia pod znakiem zapytania jego uniwersalność i inkluzywność.
Na Instagramie hashtag #SlowLiving często prowadzi do zdjęć malowniczych wiejskich domów, idealnie uporządkowanych przestrzeni, czy pięknie ułożonych bukietów kwiatów. To z kolei może sprawić, że slow living stanie się bardziej kolejną formą lifestyle’owego bragu niż autentycznym ruchem zmieniającym życie. Czy w takim razie slow living to prawdziwa zmiana, która przynosi ulgę w obliczu współczesnych wyzwań, czy też moda, na którą mogą pozwolić sobie tylko nieliczni?
Ostatecznie, ruch ten może oferować cenne lekcje dla każdego z nas – niezależnie od naszych możliwości finansowych. Praktykowanie uważności, docenianie prostych chwil czy regularne odpoczywanie to kroki, które mogą przynieść korzyści niezależnie od statusu materialnego. Jednak istotne jest, aby slow living nie stało się elitarną modą, ale realną alternatywą dostępną dla wszystkich, którzy pragną bardziej zrównoważonego i spełnionego życia.