Newsletter

Zostaw adres e-mail, aby śledzić najważniejsze trendy.

Technologie27 kwietnia 2016

Gdy dobry pomysł spada w przepaść złej egzekucji

Social trend

W jednym ze swoich ostatnich podcastów Between Worlds futurysta Mike Walsh przeprowadził rozmowę z Henry Masonem, szefem Trendwatching.com. Zachwalał On ideę prostoty projektowania urządzeń, jaką Amazon zastosował przy tworzeniu słynnego przycisku Dash (usługa niedostępna w Polsce). Mason zwracał uwagę na minimalistyczny design urządzenia, ale przede wszystkim komplementował łatwość dokonywania zakupu „na żądanie”. Rozmowa ta przypomniała mi, że odkąd magiczny guzik Amazona pojawił się na rynku w Stanach – premiera odbyła się rok temu – zawsze względem tego rozwiązania miałem spore obiekcje. Tym samym trudno jest mi się zgodzić z poglądami Henry’ego Masona. 

Dash to produkt, który początkowo wydawał się być żartem. Odczucie to potęgował fakt, iż jego debiut odbył się tuż przed zeszłorocznym Prima Aprilis. Niestety nie. Amazon Dash powstał naprawdę. Choć nadal trudno mi zrozumieć, po co? Szczególnie, mając na uwadze to, że Amazon dysponuje produktem Echo, które umożliwia zamawianie produktów przy użyciu komend głosowych. W przypadku Dasha klient nabywa jeden przycisk, łączący się przez wi-fi z internetem, na stałe przypisany do jednej z ponad 100 marek. Kliknięcie wywołuje natychmiastowe zamówienie konkretnego produktu i dostawę do domu (na terenie USA). Na ten moment niemożliwe jest przeprogramowanie tego urządzenia, by dokonywać poprzez nie zakupu dowolnego produktu ze strony Amazona. 

Pod kątem estetycznym Dash reprezentuje kategorię najgorszych znanych mi projektów produktów, które dodatkowo wymuszają stałą ekspozycję reklamy danej marki. Z założenia przycisk powinien pozostawać niemal zawsze na widoku, natomiast jego front w całości pokrywa logotyp jednej ze stu firm. Prawdziwy hołd dla dyskrecji. Analizując funkcjonalność tego urządzenia, równie trudno jest zrozumieć słuszność zakupu topornego kawałka prostej technologii za 5$, tylko po to, by wykonać nim zaledwie jedno zadanie. Bardzo sporadycznie. By być obiektywnym starałem się również doszukać plusów korzystania z takiego przycisku. Najważniejsze z nich to ułatwienie szybkiego zakupu osobom chorym, bez prawa jazdy lub mieszkających na obrzeżach miasta. To jednak nadal nie broni idei produktu, pozwalającego na pojedynczy zakup i dostawę wyłącznie jednego produktu, jednej marki. 

ud033115

O ile jeden przycisk tego typu, umieszczony w niewidocznym miejscu, można jeszcze jakoś wytłumaczyć, o tyle mieszkanie wypełnione jego wielokrotnością traci na estetyce i stanowi – w mojej ocenie – karykaturę inteligentnego domu, wygody oraz prostoty. Dash nie tylko wpływa na sferę wizualną przestrzeni, którą zamieszkujemy, ale i rozleniwia samych mieszkańców. Poprzez propozycję pozornej łatwości kupowania zamyka codzienne życie klienta w stałym obiegu zakupowym. Co więcej, samo działanie przycisku, a następnie realizacja zamówienia, to często jedynie iluzja wygody i satyra na sam produkt. Wyobraźcie sobie przycisk zamawiający napój Gatorade, gdy jesteście spragnieni (jest taki w ofercie). Po złożeniu zamówienia napijecie się go mniej więcej za… 48h. Tyle bowiem maksymalnie może trwać dostawa produktów przez Amazon. Czy nie lepiej więc po prostu przejść się po ten napój do sklepu? 

Tym podobnych ułatwień Amazon zaoferował więcej, co – być może – stanowi powód dość rzadkiego wykorzystania przycisku przez samych jego nabywców. Firma badawcza Slice Intelligence dostarczyła niedawno danych, z których wynika, że mniej niż 50% posiadaczy Dasha dokonało jakiegokolwiek zakupu przy jego użyciu. Natomiast w ogólnym ujęciu, nabywcy przycisku korzystają z niego średnio raz na 2 miesiące. Dlaczego ten wynik mnie nie dziwi?

Globalna ekspansja temu podobnych urządzeń, leżących na przecięciu Internetu Rzeczy i rzeczy nie do końca nam potrzebnych, w dłuższej perspektywie może doprowadzić do licznych negatywnych konsekwencji. Rozpoczynając od pogłębiania się stanu konsumenckiego apatii, poprzez utratę orientacji w cenach produktów codziennego użycia, na zanikaniu obniżek cenowych i promocji w sklepach kończąc.

Dzisiejszy świat technologii przepełniony jest platformami, oferującymi wszystko na żądanie. Jeśli istnieje powtarzalny proces, który można zautomatyzować, oferując pozorne ułatwienie, prędzej czy później ktoś taką usługę nam zaproponuje. Szukamy wygody, więc stale poszukujemy również wygodnych zakupów, które coraz częściej kończą się dostawą pod same drzwi, nawet kosztem wyższych cen. Pytanie, jak wiele wspólnego dążenie za komfortowym kupowaniem ma z maksymalizacją naszej efektywności zakupowej, a ile z narastającym w społeczeństwie lenistwem?

Polityka prywatności

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies.

Kontakt