Na festiwal SXSW wybieram się trzeci raz z rzędu. Tym razem impreza ta będzie dla mnie totalną niewiadomą...
Hello Austin!
Przeczytaj
Okej, uprośćmy więc. Kiedy ostatnio zdarzyło Wam się zastanawiać nad tym, jak wyglądać będzie technologia w przyszłości? Pewnie uzbierałaby się całkiem spora grupa czytelników bloga, którym zdarza się od czasu do czasu rozmyślać w ten sposób. To temat znacznie bliższy. Codziennie bowiem korzystamy z osiągów technologii, w kieszeniach chowamy urządzenia, które są kilkukrotnie szybsze od najlepszych komputerów, podbijających świat zaledwie kilka lat temu. Polubiliśmy nowe technologie w chwili, gdy stały się dla nas dostępne, masowość sprzedaży zoptymalizowała ich ceny, a my dostrzegliśmy w nich potencjał i oddaliśmy im spory kawałek codziennego życia. Nikogo nie posądzam w tym miejscu o zamiłowanie do kolekcjonowania drogich gadżetów. Sam jestem flagowym reprezentantem technologicznej gawiedzi. Lubię rozwiązywać swoje codzienne, mniejsze lub większe problemy, przy użyciu elektronicznych dodatków, które wspomagają moje myślenie, ale niekoniecznie wyręczają mnie z tego zaszczytu. Właśnie w taki sposób pojmuję dzisiejszą i przyszłą technologię – pomocną, ale nie intruzywną. Takiej technologii chcę doświadczać i mocno staram się trzymać na uwięzi wszelkie „rozpraszacze”, którymi tak bardzo chcieliby uraczyć mnie producenci urządzeń, oprogramowania, serwisów, aplikacji.
O jakiej technologii myślę, gdy w różnych sytuacjach jestem pytany o przyszłość tej gałęzi przemysłu? O innowacyjnej, ale również i użytecznej. Nie ma nic gorszego niż rozwiązania, które nie spełniają w 100% ani jednego konkretnego zadania, ani jednej potrzeby. Taki stan rzeczy to efekt błędów w procesie koncepcji produktu. Dobra idea nie usprawiedliwia złego rozwiązania. To zdanie idealnie oddaje mój pogląd na urządzenia, które kupujemy tylko po to, by po niedługim czasie gromadziły na sobie kurz. Dokonania badaczy i innowacyjnych firm, na które najbardziej liczę, to rozwiązania wpływające na nasze życie: ratujące je lub poprawiające jego jakość. Mam na myśli szczególnie te miejsca na mapie świata, do których technologia dotarła, póki co, w minimalnym wycinku.
Chcąc jeszcze bardziej usystematyzować swoje myśli w tym temacie podzielę się osobistą obserwacją rynku technologii. Śledząc uważnie posunięcia największych graczy aktualnie można wydzielić trzy wiodące obszary, wokół których skupiają się najbardziej zaawansowane prace. Pierwszy z nich to sektor inteligentnych rozwiązań, służących poprawie naszego szeroko pojętego bezpieczeństwa. Za przykład niech posłuży Smart Seat Belt (w fazie prototypu) – samochodowy pas bezpieczeństwa z ładowarką USB, uaktywniającą się dopiero po jego zapięciu lub każdy produkt spółki Nest (przejętej niedawno przez Google), oferujący wąski wycinek inteligencji naszym domom.
Drugi areał to tzw. Frugal Innovation – technologia konieczna, dedykowana najważniejszym, codziennym potrzebom. Na konferencji SXSW, na której miałem okazję być w tym roku, Chelsea Clinton w trakcie swego przemówienia wypowiedziała nad wyraz adekwatne słowa: „Innovation isn’t always new”, co idealnie oddaje istotę tzw. oszczędnych innowacji. Czy wiedzieliście, że 80% ludzi na świecie żyje za mniej niż10$ dziennie? Sektor Frugal Innovation, oparty o technologię, innowacje instytucjonalne i społeczne ma na celu tworzenie tworzenie rozwiązań właśnie dla nich, dostępnych dzięki redukcji kosztownego i skomplikowanego procesu produkcji. Przykłady? Mitticool Clay Refrigator – lodówka, która nie wymaga podłączenia do prądu lub Datawind – tablety w niskich cenach (38$ najtańszy). Odrobinę starszym przykładem jest również samochód Tata Nano, którego główną zaletą jest ekonomiczność oraz niska cena (2 tysiące dolarów), znacząco zwiększająca dostęp do posiadania własnego pojazdu wśród uboższych rodzin.
Ostatni sektor innowacji, na którego dynamikę rozwoju warto “mieć oko”, to technologia związana z medycyną i jej wpływem na ludzkie życie. Firma Illumina (uznana przez prestiżowe pismo MIT za najbardziej innowacyjną firmę świata w 2013) ogłosiła, że sprowadziła koszt sekwencjonowania ludzkiego DNA do 1000 dolarów, co oznacza relatywnie przystępną cenę, za uzyskanie wyjątkowo wartościowych informacji na temat nas samych. Co przyniesie przyszłość w tym obszarze? Dalsze dążenie do obniżenia tej wartości, co za tym idzie, zwiększenie dostępu do pełnej informacji na temat naszych genów. Świat medycyny i technologii jednogłośnie twierdzi, że ten właśnie moment będzie gigantycznym przełomem. Nastanie era tzw. medycyny spersonalizowanej, niezwykle precyzyjnej. Takiej, która zamiast leczeniem zajmuje się przede wszystkim przewidywaniem „na czas” i profilaktyką. Nie zapominajmy też o szybkim rozwoju dziedzin usprawniających (a czasem naprawiających) nasze ciało: przywracających uszkodzone organy i wspomagających zmysły słuchu lub węchu. Dzieje się w tej materii naprawdę wiele dobrego.
Gdy spoglądam na technologię z perspektywy właśnie powyższych trzech dziedzin, zadaję sobie samemu lekko retoryczne pytanie: czym w ich obliczu jest kolejny nowoczesny tablet, inteligentne okulary lub opaska na rękę, mierząca liczbę wykonanych kroków?
Zdjęcie na głównej: Times Higher Education