Samodzielne dożywianie się dzieci w szkołach, a dokładnie oferta i jakość produktów, dostępnych dla nich w sklepikach, przez lata była tematem, który wielu rodzicom spędzał sen z powiek. Kilka dni temu w tej sprawie miał miejsce duży przełom. Prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Dzięki temu, wszystkie firmy, prowadzące szkolne sklepiki, nie będą mogły sprzedawać jedzenia, którego skład zawiera znaczącą ilość składników, nieprzydatnych lub szkodzących w rozwoju dzieci w wieku szkolnym. Ustawa zacznie obowiązywać od nowego roku szkolnego, tj. 1 września 2015.
To ważna i konieczna zmiana, która – miejmy nadzieję – znacząco ograniczy możliwość dystrybuowania tzw. śmieciowego jedzenia najmłodszym. Osobiście liczę również na to, że ustawa rozpocznie proces szerszej i rzetelnej edukacji dzieci oraz ich rodziców w tym zakresie, co z kolei zaowocuje znacznie zdrowszym społeczeństwem, a już na pewno, zdecydowanie bardziej świadomym.
Gdyby na tę sprawę spojrzeć od technologicznej strony. Czy innowacyjne podejście mogłoby w jakikolwiek sposób pomagać we wdrażaniu ustawowych postanowień? Czy istnieje rozwiązanie, które w przyszłości umożliwiłoby łatwiejsze zapanowanie nad tym, co nasze dzieci kupują w szkole?
Jednym z nich, które od razu przyszło mi na myśl jest urządzenie Luce X2 Touch TV. Z wyglądu standardowa maszyna vendingowa, jaką spotkać możemy w każdej niemal szkole. Potrafi jednak znacznie więcej niż tylko wydawać przekąski i resztę. Zaopatrzona jest w system rozpoznawania twarzy i funkcję gromadzenia informacji nt. klientów oraz dokonanych przez nich zakupów. Dzięki temu maszyna jest uprawniona do niewydawania produktu, np. niezdrowych przekąsek, jeśli istnieją ku temu medyczne przeciwwskazania lub inne odgórne ograniczenia.
W połączeniu z odpowiednim nadzorem rodziców oraz ich zaleceniami odnośnie tego, na co pozwalają własnym dzieciom, mogłoby to świetnie zadziałać właśnie w szkołach (ale również na szpitalnych korytarzach lub w klubach fitness).
Przykładowo.
Dziecko w szkole loguje się do maszyny za pomocą prostej identyfikacji, np. zbliżeniowej lub wspomnianego skanu twarzy.
Jego konto jest już spersonalizowane przez rodziców. To oni decydują o tym, co dziecko może zjeść lub wypić podczas przerwy.
Decydują też o tym, ile pieniędzy może wydać. Konto mogłoby być zasilane przez rodziców, przez co, dzieci nie nosiłyby ze sobą gotówki (zatem nie miałyby możliwości kupowania niezdrowych produktów poza szkołą).
Decyzja co do tego, kiedy dziecko może zjeść coś mniej zdrowego również pozostaje w rękach rodziców.
Dziecko nabywa zdrowsze produkty, a rodzice mają nad tym pełną kontrolę.
Działanie maszyny ilustruje poniższy film, przedstawiający rozwinięcie jego głównego przeznaczenia, czyli sprzedaży kawy.
Czy odpowiednio spersonalizowane pod szkołę urządzenie mogłoby stanowić uproszczoną wersję sklepiku, któremu zaufaliby rodzice? Bardzo możliwe. Technologia sprawuje w tym przypadku niejako nadzór rodzicielski i na pewno nie ugięłaby się przed prośbami małoletnich o małą paczkę czipsów. Osobiście byłbym jednym z pierwszych, który chciałby takiego rozwiązania w szkole mojego dziecka. Pod jednym warunkiem. Dane analizowane przez urządzenie, w żaden sposób nie mogłyby być redystrybuowane w celach komercyjnych, a ja sam miałbym możliwość wglądu w nie w każdej chwili, włączając w to ich całkowite usunięcie.
Zdjęcie na głównej: Royan Lee /Flickr/
Zdjęcie w treści: Smart Vend Solutions