Dobrze trafiliście. Poniżej znajdziecie kilkadziesiąt świetnie rozpoznawalnych logotypów z krótką...
Skąd wzięły się nazwy wielkich marek?
Przeczytaj
Dziś bez dłuższego słowa wstępu. Przyjrzyjmy się trzem kampaniom reklamowym, zrealizowanym dla globalnych marek. Są one dość popularne w ostatnim czasie, stąd domyślam się, że będą Wam znane. Niemniej, dla przypomnienia lub zapoznania się, jeśli jednak nie mieliście do tej pory okazji:
Zakładam, że jeśli jesteś kobietą – reklamy bardzo Ci się spodobały. Wszystkie trzy pojawiły się w bardzo krótkim odstępie czasu. Są bardzo dobrze zrealizowane i poruszają tematy dotyczące milionów potencjalnych klientów (a raczej klientek), mają pozycjonować kobiety na równi z mężczyznami i walczyć ze stereotypami na ich temat. Generalnie wszystko świetnie. Niewiele tu mowy o produkcie. Produkt rzecz jasna stanowi tło. Jego opowieść budowana jest pośrednio. Ogólnie słowo „budowa” jest tutaj niezmiernie ważne. Bo, tak jak wszystkie powyższe reklamy mają przede wszystkim budować wizerunek poszczególnych marek, tak samo każda z nich ma pozytywnie wpływać na budowę wewnętrznej siły kobiet. Dlaczego właśnie tak? Bo silne kobiety wybierają wyraziste marki. W swoim czasie będą więc one wiedziały, po który produkt z półki sięgnąć. Szczególnie, że ich wybór wsparty będzie odpowiednim skojarzeniem z odpowiednią marką. Być może właśnie takie założenie mieli twórcy tych spotów. Być może, bo to tylko jedno z podejść i jedna z hipotez – moja własna interpretacja.
Jest jednak jedna rzecz, która znacząco przeszkadza mi we wszystkich tych kampaniach. Nawiązuje ona do wcześniej wspomnianej już „budowy” siły kobiet. Kilkukrotnie spoglądałem na problem z różnych perspektyw. Z której bym nie patrzył – odczucia miałem zawsze takie same. Powiedzcie mi proszę, czy to budowanie kobiecej siły i charakteru musi odbywać się poprzez ukazywanie ich słabości?
Jeśli uważnie oglądaliście realizacje, mogliście zauważyć pewną prawidłowość i wspólny mianownik. Odwołując się do kolejno umieszczonych kampanii mamy więc: 1. Wieczne przepraszanie (Czy naprawdę tak jest? Absolutnie nigdy tego nie zauważyłem). 2. Robienie wszystkiego po „babsku” (Czy to źle? I jak ma się to do męskiego zachowania w stylu ” zrobię to jak prawdziwy facet”). 3. Stała niedoskonałość („Niech zrobi to Twój brat”. Naprawdę nie mówi się: „Spójrz, jak zrobiła to twoja siostra”?). O co mi tak naprawdę chodzi? Przede wszystkim o to, że można wzmacniać poczucie pewności kobiet w sposób inny niż powielanie klisz, usilne prezentowanie stereotypowych sytuacji lub naginanie pewnych zjawisk. Wokół nas jest mnóstwo kobiet, które swoją inteligencją, zaradnością i wyrazistością wbijają w podłoże niejednego „prawdziwego mężczyznę” (kimkolwiek on jest). Nie zgadzam się więc z nadrzędnym założeniem tych spotów, choć z drugiej strony doceniam ich wartościowy i pozytywny przekaz. Wiem jednak, że można inaczej. Kilka dni temu udowodniła to Barbie (tak, ta od firmy Mattel), dołączając do serwisu Linkedin i otwierając się na komunikację z kobietami aktywnymi w środowisku biznesowym. Całkiem pomysłowo prawda?
Skoro już jesteśmy przy temacie kobiet, jeszcze jedna sprawa. Poniższa kampania marki Marisa Lingerie zdobyła brąz na festiwalu w Cannes. Naprawdę nie wiem, jak bardzo musieli już być zmęczeni sędziowie, aby nagrodzić tak słaby pomysł. Zastanawiam się (i jednocześnie podpytuję Was, Kobiety), jak wiele reprezentantek płci żeńskiej byłoby szczerze zadowolonych z prezentu, nabytego po przebyciu takiej, a nie innej ścieżki sprzedażowej…
PS. Wybaczcie nagość, nie potrafiłem tego zmienić.