Temat robotyki w świecie współczesnej technologii jest, moim zdaniem, aktualnie jednym z najbardziej...
Robot humanoidalny dla każdego! Przynajmniej w tej, skłaniającej do zastanowienia kampanii “Humans”
Przeczytaj
Dokładnie 7 lat temu Bill Gates swojemu futurystycznemu artykułowi dla “Scientific American” nadał tytuł Robot w każdym domu. Ówczesny szef Microsoftu na podstawie posiadanych statystyk i obliczeń twierdził, że na przestrzeni kilku lat domy ludzi na całym świecie wypełni około 10 milionów robotów osobistych. Jego artykuł odbił się szerokim echem, choć niewiele osób tak naprawdę było w stanie określić, w czym taki robot mógłby nam pomóc, jak powinien wyglądać, czy w ogóle jest na niego zapotrzebowanie i, czy ma szansę kiedykolwiek trafić do szerokiej sprzedaży?
Dziś jesteśmy w przededniu masowego pojawienia się robotów osobistych na globalnym rynku i w naszych domach. Szacuje się, że do 2025 roku rynek ten wart będzie blisko 50 miliardów dolarów. Przewidywana liczba robotów zakładana przez Gatesa, z upływem czasu również uległa weryfikacji. Liczba ta wynieść może nawet 16 milionów do roku 2016. Dynamikę trendu robotów osobistych na przestrzeni lat najlepiej przedstawiają poniższe wykresy:
W niedawnej rozmowie z dziennikarzem jednego z polskich tygodników, w jakiej miałem przyjemność wziąć udział, zostałem poproszony o podanie jednego i tylko jednego przykładu robota osobistego, który z dużym prawdopodobieństwem może zostać szybko spopularyzowany. Nie zastanawiając się długo wskazałem na JIBO.
Ten mały pomocnik potrafi naprawdę wiele, w dodatku został skonstruowany w taki sposób, aby chłonąć jak najwięcej z otoczenia, przetwarzać posiadane informacje i wykorzystywać je, aby jak najlepiej służyć domownikom, być stale blisko nich. To właśnie wysoki poziom socjalizacji, przydatność w rozwiązywaniu codziennych problemów, sprawowanie pieczy nad drobiazgami oraz pozytywny wpływ na rozwój dzieci (zakładając oczywiście jego odpowiednie wykorzystanie) mogą spowodować, że elektroniczny przedmiot zacznie być traktowany przez ludzi, jako ważna część rodziny. Tego właśnie chcą twórcy JIBO – zbudowania więzi emocjonalnej pomiędzy robotem a człowiekiem od pierwszej chwili, w której ten drugi spojrzy na elektronicznego towarzysza. Jak przystało na urządzenie mające zaskarbić sobie względy ludzi, JIBO potrafi wyrażać podstawowe emocje z tzw. Listy Ekmana (smutek, szczęście, strach, zaskoczenie, niechęć, gniew). Podejrzewam, że te negatywne nie są przez niego używane wcale lub bardzo, bardzo sporadycznie. Emocjonalne kompetencje sprawiają, że nam, ludziom, może być znacznie bliżej do wytworów nowej technologii. Ten sposób projektowania robotów jest stosowany przez znakomitą część ich twórców. Dlaczego? Bo to, co bardziej ludzkie, przypominające człowieka lub zachowujące się jak on (mimo, że w 100% elektroniczne), łatwiej nam zaakceptować.
Co jeszcze czyni JIBO wyróżniającym się robotem? Jest tego trochę, bowiem jego umiejętności są naprawdę szerokie. Poczynając od rejestracji otoczenia przy użyciu dwóch niezależnych kamer oraz mikrofonu wykrywającego naturalną mowę z każdego miejsca w pomieszczeniu i reagowanie na zjawiska w nim zachodzące, przez płynną mowę, naukę preferencji wielu użytkowników, na proaktywnym rozwiązywaniu codziennych kwestii (jak np. organizowanie komunikacji między członkami rodziny) kończąc. Wymieniać mógłbym więcej, ale po co, skoro od agitacji jest oficjalna strona projektu. Warto zerknąć, bo jest to projekt, o którym będzie głośno.
O dużym zapotrzebowaniu na inteligentnych asystentów oraz o potencjale całego rynku świadczyć może pierwszy globalny test – kampania w serwisie Indiegogo, którą JIBO zdał wzorowo. W niewiele ponad tydzień projekt, którego celem było zebranie 100 000$, pozyskał od internautów z całego świata ponad 1,6 miliona dolarów. Można więc powiedzieć, że bezpieczny rozwój robota został zapewniony. Jeśli ta kwota okaże się zbyt mała (co bardzo prawdopodobne), z taką renomą i zapotrzebowaniem wyrażonym przez społeczeństwo, o dalsze finansowanie nie będzie trudno.
Projekt należy do bardzo ciekawych, rozwojowych, świetnie wpisuje się w trend inteligentnych robotów domowych, wokół którego koncentrują się najwięksi producenci elektroniki na całym świecie. Dla mnie osobiście, jest w nim również coś dziwnego, nietypowego i niebezpiecznego (?). Sam fakt obcowania z urządzeniem, które w tak naturalny sposób przenika do mojego codziennego życia, wpływa na nie, porządkuje mój dzień pracy i dodatkowo dba o relacje międzyludzkie, wydaje mi się być, póki co, odrobinę przerażający.
Pomimo moich pierwotnych obaw (wiadomym jest, że każdej nowej technologii w początkowej fazie jej dyfuzji zwykle towarzyszy niepewność i wstępne odrzucenie) JIBO, nazywany “Pierwszym rodzinnym robotem” ma szansę stać się prawdziwym game changerem i popularnością dorównywać tak oczywistym dla nas urządzeniom jak tablet czy telefon. Jeśli dziś tak nie uważasz, Twoja córka lub syn niebawem mogą pomóc Ci zmienić zdanie. Niebawem, tzn. nie wcześniej niż pod koniec 2015 roku, kiedy to urządzenie ma pojawić się w sprzedaży :).