Time flies - to zdanie przeszło mi przez myśl, gdy siadałem dziś do tego tekstu. Wydawało mi...
Super Bowl LI – według mnie najważniejsze
Przeczytaj
Świat w czasie pandemii nagle się zatrzymał. W kilka dni zmieniło się nasze życie, sposób komunikacji, konsumpcji dóbr i ogólnie rozumienia świata, zmieniły się też – i to diametralnie – realia marketingowe. COVID-19 będzie czymś, co na stałe skieruje rozwiązania technologiczne i marketing na inne tory, czy po pewnym czasie wszytko zacznie wracać do względnej, znanej nam dotąd normy?
Marketing czerpie inspiracje z tego, co zajmuje społeczeństwo. Nie inaczej było w trakcie pandemii. Marki po początkowym szoku adaptowały się do nowych realiów. Emitowały reklamy uwzględniające lockdown i fakt, że większość z nas spędza całe dnie w domu. Po kilku tygodniach okazało się, że reklamy te są do siebie bardzo podobne – realizowane w domowych warunkach, z użyciem telefonów i mniej profesjonalnych ujęć. Część firm zaangażowała się w pomoc, przeznaczając swoje zasoby lub środki finansowe na rzecz walki z pandemią, choć w akcji #Hot16Challenge marki nie stanęły na wysokości zadania, promując swoich prezesów bez przeznaczania kwot współmiernych do potrzeb czy choćby budżetów, jakie na co dzień alokują na reklamę. Autentyczność wszystkich działań ocenią klienci przy półce sklepowej, jeśli w ogóle będą o nich pamiętali.
W ostatnich miesiącach marketing na całym świecie nie wyglądał typowo, był reakcją na potrzebę chwili, nie przewiduję jednak, by to miało trwać dłuższy czas. Już widać zmiany, powrót do względnej normalności – zmienia się rzeczywistość, reklama do niej się dopasowuje i tak było zawsze. Biznes i marketing przeniósł się niemal w 100% do internetu. Przebiegło to płynnie i należy traktować ten proces, jako coś oczywistego. Sprzedaż online to dziś po prostu koszt prowadzenia biznesu. Jeśli znika handel w sklepie stacjonarnym, a firma nie jest gotowa, by w momencie zrobić przeskok do sieci, to tym samym wypada z obiegu, tracąc znaczną część przychodów. Dobrze czas pandemii wykorzystali producenci i dostawcy usług, które były niezbędne lub pomagały przetrwać ten czas – usługi streamingowe, kursy online, e-learning, posiłki na dowóz i wszystko inne, co mogło być dostarczone tą drogą. Milton Friedman powiedział kiedyś, że „tylko kryzys trwający lub dostrzeżony generuje zmianę”. Dodałbym, że kryzys tworzy też okazję, na której wielu zyskało, głównie giganci e-handlu, od których byliśmy zależni, wraz z nimi – elastyczne, często młode i zwinne startupy szybko reagujące na zachodzące w ich otoczeniu zmiany.
Wypowiedź pochodzi z wywiadu w lipcowym wydaniu Newonce Paper.