W świecie napędzanym produktywnością i ciągłym dążeniem do sukcesu, ruch slow living chce oferować...
Czy Slow Living to odpowiedź na wypalenie czy moda dla uprzywilejowanych?
Przeczytaj
Pandemia uwypukliła i tak gorące współcześnie kwestie, czyli ekologię i bezpieczeństwo w sieci. Z jednej strony m.in. w obliczu zmian klimatycznych coraz lepiej jest “być eko”, z drugiej – w momencie niekontrolowanego rozprzestrzeniania się COVID-19 dla ochrony naszego zdrowia bez problemu decydowaliśmy się na jednorazowe rękawiczki i duże ilości plastiku; wszystko to miało nas zabezpieczyć. Z kolei internet stał się dla nas jednym z najważniejszych elementów życia, co tylko pogłębiło pytania o bezpieczeństwo w sieci i o kwestie jej wpływu na tożsamość. Czy w takim razie zmienią się też narracje wobec tych zagadnień?
Temat kryzysu ekologicznego podczas pandemii zszedł na dalszy plan. Żałuję, że z podobnym zaangażowaniem, jak w walkę z COVID-19, rządy, politycy, korporacje nie podchodzą do kwestii problemu, który ma i będzie miał jeszcze większy wpływ na obraz naszego świata. Potrzebujemy odpowiedzialnych, lecz zdeterminowanych działań, nie dyskusji, bo na nią czas – niestety – już dawno minął. Według raportu „Global Risk 2020”, opracowanego przez World Economic Forum, 5 na 10 globalnych zagrożeń, o potencjalnie największym wpływie na naszą planetę, to zagrożenia ekologiczne. Działania naprawcze muszą być równomiernie rozkładane, poprzez angażowanie w proces krajów i przedsiębiorstw produkujących najwięcej zanieczyszczeń w przeliczeniu na 1 mieszkańca. Życie obywateli w duchu eko i działania typu odstawienie plastikowych słomek dziś może być postrzegane jedynie jako bodziec dla innych, by coś w swoim codziennym życiu zmienić, jednak wpływ takich postaw na całokształt zanieczyszczeń jest marginalny. Problem jest tak duży, że bez radykalnych decyzji i działań na najwyższych szczeblach, nie będziemy w stanie jakkolwiek zareagować. Przegrywamy tę walkę, bo nie traktujemy jej poważnie i wciąż brakuje wspólnego frontu państw w podejściu systemowym do kryzysu ekologicznego. Jeden z pesymistycznych scenariuszy jest taki, że do 2070 roku 1/3 mieszkańców ziemi (ok. 3,5 miliarda) doświadczać będzie ciągłego upału, podobnego do tego, jaki panuje na Saharze, wywołanego nadmiernym spalaniem paliw kopalnych i nagromadzeniem się CO2. I przez ten upał miliony ludzi będzie zmuszonych migrować. Potrzebujemy resetu w globalnym, kolektywnym myśleniu o przyszłości naszej planety. Musimy zaadaptować tzw. podejście cathedral thinking, które oznacza kolektywne tworzenie inicjatyw tak wielkich i tak ważnych dla całego świata, że nie da się ich ukończyć za życia jednej generacji, stąd – dla wspólnego dobra całego społeczeństwa – muszą być one przejmowane i kontynuowane przez kolejne, bez opierania się zmianom rządów, prezesów, ustrojów. Bez takiej konsekwencji trudno będzie o pozytywny scenariusz dla przyszłych pokoleń.
Nie sposób nie zauważyć, jak dużą rolę w krytycznym momencie pandemii odegrał internet. Całe nasze życie zawodowe przeniosło się do sieci, prywatne też, streamowaliśmy tak dużo, że największe firmy musiały dokupywać na potęgę serwery, by utrzymać wzmożony ruch, a Netflix i Youtube zmniejszały domyślną rozdzielczość filmów, by zmniejszyć obciążenie internetu na świecie. Nasz lockdown to eksperyment w trudnych czasach, który pokazał, że wszystko może być nam dostarczone bez wyjścia z domu. Wzmocnieniu uległa kwestia szumu informacyjnego, co w czasach pandemii ma szczególne znaczenie. Nie jesteśmy społeczeństwem, które spędza dużo czasu na potwierdzaniu tego, co czyta (w Polsce nie robi tego ok. 85% użytkowników), więc wierzymy w to, czego dostarczają nam nagłówki, nie jesteśmy dociekliwi i nie kwestionujemy tego, co odbieramy z otoczenia. Platformy fact-checkingowe są nam obce, bo trudniej na nie trafić niż na popularne serwisy horyzontalne. Whatsapp wyszedł naprzeciw infodemii ustanawiając limit przesyłania dalej wiadomości maksymalnie do 5 osób, by zahamować rozprzestrzenianie nieprawdziwych informacji. To za mało. Potrzebujemy kształtowania w sobie systemu wczesnego reagowania na fałsz czy niepewne informacje niskiej jakości. Musimy pamiętać, że im bardziej coś nas dziwi lub zastanawia, tym większa istnieje potrzeba potwierdzenia tego w co najmniej kilku rzetelnych źródłach.
Moja wypowiedź z dużego wywiadu, do przeczytania w najnowszym wydaniu magazynu Newonce Paper.