Jako że tematyka książki, o której dziś mowa jest mi niezwykle bliska, w końcu na Mediafeed niestandardów...
Dobra reklama jest jak wirus
Przeczytaj
W reklamowym ujęciu, dzięki swoim gabarytom, które szybko zwracają uwagę mieszkańców miast i mediów, zarówno morskie, jak i budowlane żurawie zajmują ważne miejsce w sekcji niestandardów. Ciekawych i zapamiętywalnych rozwiązań, angażujących te metalowe kolosy było wiele: Mediolan i cztery Mini w roli marionetek, gigantyczny klocek Lego w chilijskim Santiago, kulturyści podczas ćwiczeń na budowie, żurawie jako instalacja artystyczna, wizualizująca dźwięki muzyki, czy jeden z bardziej znanych, bo niedawnych pomysłów – żuraw, jako element zaskoczenia.
To wszystko mało.
Najstarszy morski żuraw w Amsterdamie, całkiem niedawno został przekształcony w luksusowy hotel. Na usytuowany w twórczej dzielnicy miasta i ważący 250 ton Faralda Crane Amsterdam składają się 3 ekskluzywnie wyposażone apartamenty, w których spędzenie jednej nocy kosztuje 400 dolarów. Projekt przygotowywano przez wiele lat. Upadał i był reaktywowany na nowo. Finalnie ekstrawagancki i rotujący hotel zawisł na wysokości 50 metrów. W budowę oraz wystrój pojedynczego apartamentu zainwestowano 660 tysięcy funtów, co jednocześnie czyni każdy z nich najdroższym mieszkaniem w całej Holandii.
O ile w wyżej wymienionych przykładach mieliśmy do czynienia z reklamą, która jedynie wykorzystywała potencjał żurawia do zaprezentowania danej marki w nietypowy, wyniesiony na kilkadziesiąt metrów sposób, o tyle w przypadku amsterdamskiego hotelu mamy do czynienia z sytuacją, gdy żuraw pełni dwie funkcje – reklamy i obiektu reklamowanego.
Podoba mi się. Choć mam lęk wysokości.
Projekt ten przypomniał mi również o niektórych predykcjach, związanych ze sposobem budownictwa i podziałem przestrzeni mieszkalnej w miastach: w przyszłości zamożni mieliby mieszkać wyżej, mieć dostęp do większej ilości światła, przestrzeni i ogółem – widzieć więcej. Dolne partie i ulice, stanowiące niejako fundamenty dla bogatszej warstwy społeczeństwa, miałyby natomiast przypaść w udziale osobom ubogim. To oczywiście przewidywania, których efektów nie powinniśmy być świadkami przynajmniej w najbliższych 15-25 latach. Rzecz jasna, nawet jeśli część z nich miałaby się ziścić, wątpliwym jest, by to właśnie żurawie stały się ulubionym miejscem zamieszkania zamożnej części społeczeństwa. Potraktujcie więc ten akapit jako dygresję.
Wracając do Amsterdamu, nachodzą mnie dwa szybkie pytania: 1. Kto tym steruje? 2. Czy ktoś dostarcza śniadanie? :)